Gdy miałam 11 lat „Ronja” została moją przyjaciółką. Naprawdę! Towarzyszyła mi na wakacjach nad jeziorem, w autokarze jadącym do babci, na kocu pod blokiem, gdzie cień samotnej wierzby padał na kartki. Razem oswajałyśmy dzikie konie, rozpalałyśmy ogniska i jadłyśmy lody ze sklepu mojej sąsiadki.
Mimo dorastania, myślałam o niej często i wspominałam jako jedną z ulubionych bohaterek z dzieciństwa. Zabrała mnie bowiem do krainy w której nauczyłam się, że świat to nie tylko siła, ale i wrażliwość, nie tylko odwaga, ale też strach. Nauczyła mnie, że w świecie nie ma wartości cenniejszych niż miłość i przyjaźń, bo to one pozwalają nam uciec przed czymś o wiele bardziej przerażającym niż las nocą - przed samotnością.
Gdy urodziłam córkę, nie mogłam się doczekać, by zabrać ją do tego świata i poznać ją z moją Ronją. Niestety, jest jeszcze za mała, więc do lasu przy zamku Mattisa zabrałam Małą Asię - siebie. I poczułam się tak samo jak te 21 lat temu.
Książka zachwyciła mnie nie tylko piękną, dopasowaną warstwą dźwiękową, ale szczególnie wspaniałą narracją Edyty Jungowskiej - która potrafiła sprawić, że na dźwięk Szarunów miałam ciarki na rękach! Fantastyczny audiobook, którego z przyjemnością można słuchać razem z dziećmi - a później długo o nim dyskutować. Polecam z całego serca